720 pictures of india
November 25, 2024EN:
It was quite a long time ago, during a period of abundant free time, a carefree spirit, little money, and absolutely no responsibilities.
I hitchhiked from Poland to India.
I took with me a Minolta Dynax camera (a mid-range SLR) and a single kit lens. I also packed 20 rolls of black-and-white Ilford HP5 film.
For those who don’t remember, an average roll of film had enough length for 36 exposures. So, as simple math reveals, I could document my journey with 720 photos.
The entire trip lasted many months – from autumn to spring. I traveled through the Balkans, Turkey, Iran, and Pakistan, eventually reaching India, where I toured extensively before spending over a month in Nepal.
I met many fascinating people. Ate a ton of delicious food. Broke my camera. Bought my first Nikon – a manual FM that I fell in love with. Once, I was poisoned. A few times, I was scammed. I ended up unconscious in a hospital once. A number of times, amazing locals helped me. And a few times, other locals tried to rob me. I traveled hundreds of kilometers on local buses and trains.
And yes, I took 720 photos.
Most of them were technically poor. Out of focus. Overexposed.
Several rolls of film were destroyed before I even got to develop them.
To this day, nearly 30 years later, maybe only a handful remain. The rest got lost somewhere amidst numerous moves.
Do I regret losing those photos and the missed opportunities for better ones?
No. Those pictures are just like that journey. Chaotic, imperfect, and entirely mine.
PL:
Było to dosyć dawno temu, kiedy jeszcze miałem dużo czasu, sporą dozę beztroski, mało pieniędzy i absolutnie zero obowiązków. Wybrałem się autostopem z Polski do Indii.
Zabrałem ze sobą aparat Minolta Dynax (taka średniej klasy lustrzanka) i jeden kitowy obiektyw. Zabrałem też 20 klisz czarno-białych Ilford HP5.
Jeżeli ktoś nie pamięta, to przeciętna klisza miała długość pozwalającą na wykonanie 36 zdjęć. Jak więc łatwo policzyć, mogłem swoją podróż udokumentować na 720 zdjęciach.
Cała podróż trwała wiele miesięcy – od jesieni do wiosny. Przejechałem przez Bałkany, Turcję, Iran, Pakistan. Dotarłem do Indii, które objechałem dookoła i wpadłem na ponad miesiąc do Nepalu.
Poznałem sporo ciekawych ludzi. Zjadłem mnóstwo dobrego jedzenia. Zepsułem aparat. Kupiłem pierwszego Nikona – manualnego FM, w którym się zakochałem. Zostałem raz otruty. Kilka razy oszukany. Raz wylądowałem nieprzytomny w szpitalu. Kilka razy pomogli mi wspaniali miejscowi ludzie. Kilka razy próbowali mnie okraść inni miejscowi ludzie. Przejechałem setki kilometrów lokalnymi autobusami i pociągami.
I tak, zrobiłem 720 zdjęć.
W większości słabych technicznie. Nieostrych. Prześwietlonych.
Kilka klisz uległo zniszczeniu, zanim je wywołałem.
Do dzisiaj, po niemal 30 latach, zostało może kilka. Resztę gdzieś zgubiłem w trakcie licznych przeprowadzek.
Czy żal mi tamtych utraconych zdjęć i zmarnowanych okazji na lepsze fotografie?
Nie. Te zdjęcia są jak tamta wyprawa. Chaotyczne, niedoskonałe i zupełnie moje.